Dużo zaległości! Zebrać się nowo narodzonej matce jest naprawdę ciężko!
Zupełnie nie wiem od czego zacząć. W głowie mętlik, Roma ma już ponad miesiąc i chodzę na rzęsach. Tylko matki zrozumieją mój stan. Tylko słyszę "Do 3 miesięcy i będzie lżej". Owszem na chwile, zaraz zacznął sie zęby. Moja odpowiedz brzmi: "Już nigdy nie będzie lżej.." Nawet jak Roma będzie miała 18lat to będe się zastanawiać czy dzisiejszej nocy wróci podpita, śmierdząca papierosami aaaa oby tylko papierosami :). Ale nie o tym na wstępie miałam pisać.
Szpital na Lubartowskiej!
Zastanawiałam się opisać, nadmienić czy olać. 70% społeczeństwa rezygnuję, ja natomiast tym razem nie popuszczę. Nie wiem czy ktokolwiek słyszał o owym szpitalu. Mowa o Lublinie, "Samodzielny Publiczny Szpital Wojewódzki". Renomowany z idealnym personelem.
Dół wykończony przepięknie ale co z góra ?!?!?!
Zanim trafiłam na położnictwo (II piętro) byłam na ginekologii(porodówka I piętro).
Porodówka wykończona parę lat temu. Pokoik idealny 4 łóżka, łazienka, telewizor uhh cud miód malina. Wcześniej, jak przyjeżdżałam do Pani doktor przyjmowała mnie na dole, wszystkim opowiadałam "rewelacja, nowe sprzęty, lekarze z górnej półki" ale kurczę nikt nie myślał o tym ze góra to PRL i tam spędzę więcej czasu.
Zaczął się wyczekiwany dzień porodu. W ostatnich tygodniach Roma w mojej głowie rodziła się co chwile. Ze względu na to, że miała ułożenie pośladkowe zlecono cesarskie ciecie. Przebieg operacji uznam za do przeżycia. Minęło pół godziny i Roma była przy mnie. O tym jakie to uczucie jeszcze napisze.:) usłyszałam. "Pani Madziu urodziła pani zdrowa dziewczynkę. Punktów 10 na 10. Nic więcej w tym momencie mnie nie interesowało. Przerzucili mnie jak kawał mięsa na inna deskę i pojechałam na górę. Szczęśliwa, że wszystko dobrze z Romą, prawie nie przytomna znalazłam się w pokoju. Tam totalna tragedia. Ukrop 40 stopni, zero przewiewu, zero klimatyzacji. Wjechałam w swoja szczelinę łóżkiem i leżę. Pomijam to, że nie mogłam się ruszać, oczy widza tylko sufit i tak do 12 godzin, tysiące myśli tworzą się w głowie. Prosiłam by zrobili mi zdjęcie dziecka.. Ok.. Minęło 12 godzin zaczyna się tzw "uruchamianie" czyli wstajemy!. Wtedy zobaczyłam gdzie jestem. Totalnie obolała, słyszysz płacz nie wiesz czyj, to jeszcze spoglądasz wokół siebie i nie wierzysz ze to prawda. Położnictwo-stan fatalny. W pokoju 7 zmęczonych matek na łóżkach gdzie podejrzewam leżała moja babcia, kształtem przypominały hamak. 7 wózków z krzyczącymi noworodkami i co najmniej 7 osób odwiedzających. Gdzie bywało tak ze przychodziła cała familia. Naprawdę nie chciałam tego opisać publicznie ale to nie do wiary. Będąc tam mowilam. "Nie to nie może być prawda, rozumiem słabsze warunki ale to nie można nazwać warunkami. Jestem normalna, nie jakaś tam ksieżniczkowata dama. Przecież trafiłam do Wojewódzkiego Lubelskiego Szpitala". Pokoje, łazienki, korytarze i wszystko dookoła mnie przerosło. Teraz pytanie na co zwrócić uwagę na dobrych lekarzy których zaczyna brakować czy na otoczenie. Nasuwa się prosta odpowiedz lekarze, ale przecież mamy XXI można to pogodzić, połączyć. Drogie Panie jeżeli macie wybór a kierują Was na Lubartowką(II piętro) to proponuję się zastanowić. Słyszałam o remoncie za 2-3 lata, może wtedy to będzie miało sens. Teraz dopada Cię depresja, marzysz o powrocie do domu. Każdy szpital nie kojarzy nam się z przyjemnością ale ten przebił wszystko. Zrobiłam tylko 3 zdjęcia przy wyjściu. Ale wyobraźcie sobie resztę chyba nie będzie ciężko..


